czwartek, 20 lutego 2014

7. On nie umrze prawda ?

Leżałam pod samochodem jak sparaliżowana. Nawet nie wiedziałam co się stało. Wtem z samochodu wybiegł chłopak. Rozpoznałam go od razu.
- Harry to Ty ? - zapytałam, bo nie byłam pewna, czy to nie przywidzenie.
- Layla, nic Ci się nie stało ? Ja...nie zauważyłem Cię.
- To moja wina. Nie wiem co się ze mną dzieje. Możemy pogadać ?
- Pewnie, chodź, tu jest kawiarenka, usiądziemy i porozmawiamy. - loczek objął mnie ramieniem i ruszyliśmy na drugą stronę ulicy. Kawiarenka była urządzona bardzo przyjemnie i nowocześnie. Jednak my wybraliśmy miejsce na balkonie, wśród krzewów. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Zamówiliśmy kawę mrożoną. Harry nic nie mówił. Siedział naprzeciwko mnie i głęboko spoglądał w moje oczy. Poczułam lekkie zawstydzenie. ale szybko to minęło.
- Mark był w szpitalu - powiedziałam niepewna reakcji Stylesa.
- Że co ? - zapytał mocno oszołomiony.
- Powiedział, że to on zabił mojego ojca. To on przeciął te kabelki. - poczułam, że za chwilę spłynie łza, dlatego zawzięłam się i zrobiłam wszystko, aby do tego nie dopuścić. Udało mi się. Wreszcie udało mi się powstrzymać płacz. Harry był zszokowany.
- I ten dupek ma jeszcze czelność przychodzić do Ciebie?! Normalnie zabiłbym gnoja.
- Harry przestań. Przecież oboje wiemy, że to i tak nic by nie dało. Jeśli tyle lat , policja nie poznała prawdy już tak się nie stanie. Ja się tylko boję, bo... - zawahałam się i głos ugrzązł mi w gardle.
- Czego się boisz ? - zapytał najdelikatniej jak mógł.
- Że Mark zrobi coś Niallowi, albo wam. Obroniliście mnie, a jego pobiłeś. Boję się, bo to mściwy człowiek.
- Obiecuję, że Tobie ani nam nic się nie stanie. Możesz mi zaufać.
Wypiliśmy pyszną kawę. Gdy wstawałam od stolika zakręciło mi się w głowie.
- Layla, co się dzieje ? - Harry od razu podbiegł do mnie i objął, abym się nie przewróciła.
- Słabo mi i coś mnie boli w klatce.
Chodź, jesteśmy przecież pod szpitalem. Hazza momentalnie zaprowadził mnie na izbe przyjęć. Lekarz dokładnie mnie zbadał, pielęgniarka pobrała krew na badania, zmierzyli mi ciśnienie i temperaturę.
- To tylko przemęczenie. - zdiagnozował lekarz. - musisz unikać stresów.
- Łatwo panu powiedzieć. - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
Gdy lekarz powiedział, że nie widzi przeciw wskazań, skierowałam się do wyjścia. Miałam wracać do domu, bo Harry również pojechał, ale postanowiłam zajrzeć jeszcze do Nialla. To co zastałam w jego sali, znowu przyprawiło mnie o dreszcze. Wokół jego łóżka było chyba z trzech lekarzy i dwie pielęgniarki. Aparatura niemiłosiernie piszczała. Znam ten sygnał. To był odgłos, przy którym mój tata odszedł z tego świata. O Boże przeciez on umiera. Dopiero po chwili doszła do mnie ta przerażająca myśl. Rzuciłam się w stronę łóżka, a do oczu znowu napłynęły łzy.
- Co się dzieje ? Przeciez on umiera ! - krzyczałam na lekarzy, zaczynając się z nimi szarpać.
- Niech pani przestanie. Staramy się go ratować - również odkrzyknął jeden z lekarzy.
Wtedy główny z nich, prowadzący Horana podszedł do mnie. Polecił tylko lekarzom, aby wykonaywali podstawowe czynności i zabrał mnie na korytarz. Wyrywałam się mu, nie chciałam zostawić Nialla, ale on był silniejszy. Siłą wyciągnął mnie na korytarz.
- Co tam się dzieje ?! - krzyczałam, nie mogąc opanować drżenia.
- Mężczyzna, koło czterdziestki. Tylko tyle udało się zarejestrować pielęgniarce. Odłączył aparaturę Nialla, on nie mógł oddychać. Zaczął się dusić, ale nikogo przy nim nie było.
- Czy on już umarł ? - pytałam z twarzą zalaną łzami.
- Nie, jeszcze nie. Gdy przyszedłem do sali, on nie oddychał, ale po podwójnej defiblyracji udało nam się przywrócić jego oddech. Niall jest teraz bardzo słaby, dlatego proszę przygotować się na najgorsze.
-  On nie umrze prawda ?
- Staramy sie robić co w naszej mocy, ale nic nie mogę obiecać.
Rozpłakałam sie jak mała dziewczyna, której ktoś zabrał lizaka. Nie mogłam nic zrobić. Ruszyć się, powiedzieć cokolwiek. Stałam jak sparaliżowana. Zadzwoniłam do mamy. Powiedziała, że zaraz będzie. Faktycznie kilka minut później była w szpitalu. Opowiedziałam jej co się stało. Zabrała mnie do samochodu i zawiozła do domu. Widziałam smutek w jej oczach, ale nic więcej nie mogłam rozszyfrować. Nie powiedziałam jej, że to Mark, o włos nie zabił Nialla. W ogóle nie wspominałam jej, o tym, że go znowu spotkałam. Bałam się jej reakcji. W zasadzie tylko chłopcy wiedzą, że to był on. Tylko im opowiedziałam tę przerażającą historię, z mojego dzieciństwa. Teraz leżałam na łóżku. W ręce ściskałam fotografię Nialla, która nie wiem jakim cudem znalazła się w mojej torebce. Spojrzałam w jego błękitne oczy, przepełnione radością. Gdy ostatni raz widziałam go w szpitalu, takie nie były. Spoglądając w te oczy dostrzegłam tylko i wyłącznie smutek i ból. To uczucia, które targały Horanem. " Przecież on musi żyć " - podświadomie ten głos, nie dawał mi spokoju. Wiedziałam, że dla mnie to zrobi. Nie byłam gotowa, na to, aby znów przechodzić przez żałobę i ogromną pustkę. Na zdjęcie Nialla spadła jedna samotna łza. Tylko tyle. Nic więcej nie wypłynęło z moich oczu. Po krótkiej chwili zasnęłam. Przed oczami nadal jednak miałam zdjęcie tego uroczego blondyna. Nie liczyło się już nic. Tylko jego uśmiech, spojrzenie, przytulenie, obecność.

~ Chwile grozy już minęły. Nareszcie ! Dwa dni po tym tragicznym zdarzeniu Niall mógł samodzielnie oddychać. Poznawał ludzi, tak jak było to przed atakiem Mark'a. Gdy każdego dnia go odwiedzałam, on się uśmiechał. W jego oczach znowu zaczęłam dostrzegać chęć życia i szczęście. Kilka razy złapałam się na tym, że spoglądałam mu prosto w oczy, lecz po chwili orientowałam się, że on też na mnie patrzy. Wtedy robiło mi się głupio i odwracałam wzrok. Nie wiem dlaczego, tak właśnie robiłam. Przecież, ja się w nim zakochałam. Teraz wiem to już na pewno. Jednak Niall nie czuje tego co ja. Tak przypuszczam. To z tego powodu hamuję się i ograniczem do spojrzeń ukradkiem.
- Dlaczego to robisz ? - zapytał któregoś dnia Niall, gdy jak zawsze przyszłam go odwiedzić.
- Ale co takiego ?
- Od prawie dwóch tygodni jesteś tutaj codziennie. Każdego dnia marnujesz tu prawie dwie godziny, jak nie dłużej, na siedzenie przy mnie.
- Uwierz mi , to nie jest zmarnowany czas.
- Ale dlaczego to robisz ? Przecież nie powiesz, że podobam Ci sie taki przypięty do kroplówki i jeszcze kilka dni wcześniej umierający.
- No...pewnie, że nie. Jesteś moim przyjacielem i nie chcę, żebyś był tu sam. - powiedziałam, po czym złapałam go za dłoń i uśmiechnęłam się. Uśmiechnęłam się, mimo , że go okłamałam. Sama sobie wmawiam, że to tylko przyjaciel, a już dawno tak nie jest. Dlaczego ja to robię ? Przecież, gdybym powiedziała prawdę każdemu z nas byłoby łatwiej.

~ Nareszcie po upływie szesnastu długich dni Niall wyszedł ze szpitala. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Oczywiście całą paczką przyjechaliśmy po Niallera do szpitala. I trzeba przyznać, że przez te dwa tygodnie bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Teraz stanowimy nieodłączną całość. Wszędzie jeździmy razem. Głównie przesiadywaliśmy u blondyna w szpitalu, ale nawet to było przyjemne. Niall wyszedł do nas wreszcie ubrany w co innego niż pidżamę. Czarne rurki, biała bluzeczka, na ramieniu szara bluza i full cap w ręce. Taki Niall własnie najbardziej mi się podoba.
- No, no, jaki stylowy Horan. Pidżamka się znudziła ? - zażartowałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo pidżama może być męcząca. Teraz będę spał bez niej. Mam jej dość.
- Oo Layla słyszysz ? Niall bez pidżamki, musisz wpaść do niego na noc. - powiedział Zayn, po czym znacząco poruszał brwiami.
- Zayn ! Bo Tobie też chyba przyda sie pobyt w szpitalu, co Ty na to ?
- Z Tobą - zawsze.
Zakończyliśmy rozmowę, bo schodziło już na niebezpieczne tematy. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Nialla. Oczywiście blondyn zaprosił nad na herbatkę. Weszliśmy do domu i zaparło mi dech w piersiach. On miał taki wspaniały dom. Coś pięknego, tym bardziej, żę jeszcze nigdy wcześniej tu nie byłam. Udaliśmy sie oczywiście do salonu. Jednak zrezygnowałam z ogladania zdjęć jakie tam były i poszłam z Niallem zrobić herbaty. Gdy weszliśmy do kuchni mój wzrok utkwił w ogromnej lodówce. No wiadome, Nialler - głodomor. Zrobiliśmy herbatę, wsypaliśmy do misek chrupki, popcorn i chipsy. Wszystko ułożylismy na tacy i już chciałam wychodzić do salonu, ale Niall złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj. Chciałem Ci podziękować, za to, że byłaś. - powiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Przecież wiesz, że to sama przyjemność. Cieszę się, żę już z Tobą wszystko dobrze.
Zapadła dość niezręczna cisza. Nialler spoglądał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie pożreć. Zbliżył się do mnie i już myślałam, że mnie pocałuje, ale dostałam od niego buziaka w policzek. Było to jednak coś innego niż buziak na przywitanie. Było w tym uczucie. Jestem pewna.
- Dziękuję. - powiedział jeszcze raz, po czym zabraliśmy jedzenie i wróciliśmy do salonu. Zaczęliśmy oglądać film, gdy Louis wspomniał o X-Factorze.
- Zapomniałbym. Podobno mamy jechać do Hiszpani na jakiś koncert. No wiecie wygraliśmy tego X-Factora, więc się zaczyna.
- To super ! - krzyknął Harry - będą wywiady, zdjęcie, rozmowy., laseczki.
- Ty tylko o jednym. - skwitował go Liam.
- Bo...wiecie...ja muszę wam cos powiedzieć...- zaczął niepewnie Niall.
- O co chodzi ? - spytał Zayn.
- Ja się z tego wypisuję. - każdemu opadła szczęka.
- Co robisz ? - pytał z niedowierzaniem Zayn.
- Nie chcę być w One Direction. Nie mogę... Ciągłe wyjazdy...nie mogę tego zrobić. Przepraszam. - blondyn spuścił głowę na dół i ukrył ją w dłoniach.
 Byłam zszokowana, dlaczego odrzuca taką propozycję.
- Dlaczego ? - nie dawał mu spokoju Zayn.
Odpowiedziała mu tylko głucha cisza...




6 komentarzy:

  1. Ojeeejć, ale zaciekawiłaś :* Teraz będzie mnie dręczyło, dlaczego Nialler nie chce być w zespole hmm ? :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nawet nie wiesz jak bardzo pidżama może być męcząca. Teraz będę spał bez niej. Mam jej dość.
    - Oo Layla słyszysz ? Niall bez pidżamki, musisz wpaść do niego na noc. - powiedział Zayn, po czym znacząco poruszał brwiami." hahahhahahahahah to mnie rozwaliło :D ah ten Zayn i jego żarty XD i co najważniejsze czemu Horan nie chce należeć do zespołu :| ? jestem zdziwiona i zaciekawiona ,czekam na następną część kiciu =^.^= i życzę weny przy pisaniu

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!! <3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeejku, ale napięcie. Moment , kiedy ten Mark odłączył te kabelki, Nialler nie oddycha, sygnał aparatury ;* Normalnie serce może stanąć. Ty piszesz tak rewelacyjnie, że ja mam kompleksy przy Tobie :) Życzę weny kote3ku i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza część rozdziału mnie przeraziła, to opowiadanie a i tak sie bałam o jego życie :( Potem było świetnie bo wszystko dobrze sie "skończyło" :D Ale teraz jestem wstrząśnięta, Niall chce odejść :c Proszę nie pozwól mu :'(
    Rozdział świetny, pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń